tak, wlasnie teraz stwierdzilam ze nie mam po co zyc, nie chce, nie mam po co, nie jestem nikomu potrzebna.nikt nawet nie odzcuje mojego braku. i nie pisze tego po to zeby ktos powiedzial" piszesz to dlatego bo chceesz wziac kogos na litosc albo po to zeby zwrocic na siebie uwage" wcale tak nie jest, kieyds tak zrobilam i nie wiem po co, teraz to pisze bo... tak czuje... czuje sie olana przez niektore osoby... nie wiem co mam myslec o niektorrych ludziach, rzeczach, sprawach... wszytsko jest takie skomplikowane... pozatym, nikt nie umie mi pomoc, od pewnego czasu, mam oglonie zly nastroj, oczywiscie on ulega zmianie, ale... nie wiem, kieyds taka nie bylam, mialam dobry humor i tylko zcasem cos mnie zasmucilo i o tym zaraz zapominalam, zavzynam chorowac na smutek... depresja? moze... oby nie, leczenie jest dlugie, meczace... ale... ja juz naprawde nie wiem co sie ze mna dzieje, jeszcze teraz sie nazbieralo tyle roznych spraw o ktorych wolalabym nie myslec... duzo osob ktore wczesniej byly dla mnie bardzo wazne, z ktorymi uwielbialam przebywac zaczely mnie draznic, pozatym to przez to ze skonczylam z ziolem jakos tak dziwnie bo stracilam kilkoro znajomych... napewno nie wroce do ziolo, moze oni byli nie dla mnie? moze to poprostu nie moje towarzystwo... wszytsko mnie dobija, wszytsko jest nie tak, mam takie momenty ze mysle sobie ze jest cudownie, ze mam takie fajne zycie ale zaraz stwierdzam ze wszytsko jest do dupy, takie male rzeczy sa w stanie na mnie bardzo wplynac, tak ze diametralnie mi sie nastroj zmienia... jestem nienormalan, powinnam sie leczyc... tylko an co? na glowe, depresje, isc do psychologa?! nie umiem sobie sama ze soba poradzic...